112 inspiruje szkolnych pisarzy

OPOWIADANIE

"PRZYGODA W LESIE"


          Były  wakacje. Dzień był bardzo gorący, przepiękny i idealny na sesję zdjęciową. Zapytałam przyjaciółkę, czy nie byłaby chętna mi pozować. Zgodziła się, a jakże! Najpiękniejsza dziewczyna w szkole miałaby nie zgodzić się na sesję? 
      - To gdzie się wybierzemy?- zapytała Iza.
      - No jak to gdzie, tam, gdzie jest teraz najpiękniej, do lasu! Drzewa, zieleń, trochę cienia i oczywiście słońce - już widzę ciebie, Iza, jak wyłaniasz się zza drzew.
         Do lasu wyruszyłyśmy na rowerach po zajęciach w szkole. Przez całą drogę gawędziłyśmy i omawiałyśmy szczegóły sesji. Nie mogłam się już doczekać. Z czasem znalazłyśmy odpowiednie miejsce. Zauważyłyśmy, że nie ma tutaj żadnych ludzi, ale jest to plus, ponieważ nikt nas nie będzie widział. Wyjęłam aparat, a Iza zaczęła pozować. Zdjęcia wychodziły naprawdę genialne. Do czasu...W pewnym momencie doszedł do nas przykry zapach dymu. Dym w lesie? Co to może być?
    -    Pewnie gdzieś palą ognisko - powiedziała Iza.
    -   Ognisko w lesie? Do licha, przecież jak wjeżdżałyśmy w leśny dukt, minęłyśmy tablicę z  zakazem rozpalania ognisk!- powiedziałam.
   -   Wiesz jacy są turyści - odrzekła Iza. Próbowałyśmy dalej robić zdjęcia, ale z czasem oprócz zapachu pojawiły się szare smugi dymu. 
   -    To gdzieś niedaleko musi być, może powinniśmy zwrócić ludziom uwagę, że tu nie  można palić- powiedziałam. 
    -    Coś ty, nie wiadomo, na kogo trafisz- odrzekła Iza.
    -    Ale nie możemy przecież udawać, że nic się nie dzieje! Iza, coś musimy zrobić.
   -   Najlepiej rozdzielmy się i obie sprawdzimy, co się dzieje , przecież nie wiemy tak naprawdę, skąd ten dym, wiatr kręci! 
    -    Dobrze, zbiórka najdalej za 7 minut w tym samym miejscu. 

Czekam… Czekam… Czekam na nią już jakieś 20 minut, a jej nie ma. Co z tą Izką? Telefonu nie odbiera, czyżby nie było zasięgu? Nie, moja komórka działa sprawnie- telefon Izy milczy, a dym gęstnieje z każdą minutą.  Zaczęłam się bać. A co, jeśli jej się coś stało? Nie, niemożliwe, Iza jest bardzo ostrożna. Zaczęłam uspokajać sama siebie, że nic jej nie jest. Że lada moment wyjdzie zza drzew.  Jednak z czasem uświadomiłam sobie, że gdyby tak miało być, to już by  nadeszła. Poszłam więc w tę stronę, gdzie ostatni raz widziałam Izę. Szłam… szłam… Dym był coraz gęstszy. Co robić?! Gdzie Iza?!  Serce waliło mi jak młot.  Nie, Oliwia! Uspokój się! Musisz coś zrobić! Krzyczałam, wołałam o pomoc, ale nic. Nikogo tu nie było. Iza w tej chwili jest zdana tylko na mnie. Starałam się przypomnieć, co mówiono w szkole o takich przypadkach. Jedyne, co mi przyszło do głowy, to numer 112! 
Biegłam co sił w nogach do naszych rowerów i od razu chwyciłam do ręki  telefon. Trzęsącymi się rękoma wcisnęłam 112 i „zadzwoń”. Czekałam z nadzieją, że ktoś odbierze, że otrzymam pomoc… Tak! Odebrała jakaś kobieta, a ja opowiedziałam o całej sytuacji, o lesie, w którym jest pełno dymu, o zaginionej Izie. Pani spytała, czy jestem bezpieczna i obiecała przysłać szybko pomoc. Czas się dłużył, ze strachu chodziłam w kółko. Nareszcie w tle usłyszałam syreny wozów strażackich. Potem za strażą przyjechała karetka i policja. Strażacy błyskawicznie wyszli z wozu i zaczęli działać, natomiast policjanci wypytywali mnie o całą sytuację. Podczas naszej rozmowy dwaj strażacy przynieśli Izę, która, jak się okazuje, straciła przytomność. Iza nie miała żadnych oparzeń, nic jej nie było, po prostu dym tak na nią podziałał. Karetka odwiozła mnie i Izę do miasta. O dalszej akcji służb ratunkowych w lesie dowiedziałam się z gazety, która poinformowała, że "dzięki przytomności umysłu gimnazjalistki udało się zlokalizować i ugasić w lesie pożar ściółki, a także udzielić pomocy zaginionej, nieprzytomnej dziewczynie".
 Na całe szczęście ani mi, ani Izie nic się nie stało. Mogę śmiało powiedzieć, że 112 uratowało i las, i nas!

autor: Oliwia Chmielewska