112 inspiruje szkolnych pisarzy

OPOWIADANIE

''112"
                  W jednej chwili zorientował się, co się wokół niego dzieje. Stał bezradnie na pustym placu i rozglądał się dookoła. Widział na ziemi nieprzytomną dziewczynę. Nie znał jej wcześniej. Była ładna i zgrabna, lecz jej ciało leżało teraz nienaturalnie wygięte, a z rozciętej wargi sączyła się krew.  Od razu skarcił siebie w myślach za to, że chwilę wcześniej przyglądał się bezradnie, gdy dwaj umięśnieni mężczyźni atakowali ją. Widział tę szarpaninę i nawet przemknęła mu myśl, że powinien coś zrobić, ale stanął jak wryty. Jeden z osiłków wykrzykiwał groźby i rzucał wyzwiskami na prawo i lewo. Dwa ciosy powędrowały w stronę brzucha, a potem twarzy przerażonej ofiary. Mógł temu zapobiec, stanąć w jej obronie, przecież to kobieta... Dlaczego tego nie zrobił?
Myśli te przeszyły Peetera błyskawicznie. W tym samym momencie kucnął przy dziewczynie. Próbował ją ocucić. Gdy nie odzyskała przytomności, z paniką chwycił za nadgarstek: puls!
Wyczuł jej oddech na swym policzku. Odetchnął z ulgą. Cieszył się, że nieznajoma żyje. Szybko wyciągnął komórkę z kieszeni i wybrał numer 112 . Czekał, aż ktoś po drugiej stronie odbierze i  powie mu, co ma zrobić. Nikt się nie odezwał. Spróbował raz jeszcze i ponownie. Znowu brak jakiejkolwiek reakcji.
Teraz przestraszył się już na poważnie. Kompletnie nie wiedział, jak się zachować i żaden pomysł nie przychodził mu do głowy. Wiele razy oglądał kursy "pierwszej pomocy". W jego starej szkole organizowano nawet konkursy. Nigdy jednak nie przykładał do tego szczególnej uwagi. Nie słuchał i nie uważał na tego typu zajęciach. Jego zdaniem były głupie i niepotrzebne. "Przecież w razie wypadku może wyręczyć mnie ktoś inny" - tłumaczył się zawsze. Teraz na ulicach było pusto. Dochodziła godzina dwudziesta trzecia. Po chwili zastanowienia zdecydował, że powinien dzwonić do skutku. Do licha, przecież to numer alarmowy! Czemu nie odbierają!  Był zdenerwowany i zaczął panikować. Delikatnie uniósł jej głowę i lekko przechylił. Potem ułożył jej ręce i nogi tak, aby przypominały wyglądem "pozycję bezpieczną" ze szkolnych szkoleń.  Dziewczyna ma moment odzyskała przytomność, zszokowany i zaskoczony chciał spytać, jak ma na imię  i jak się czuje. Jednak zdążył tylko otrzeć jej twarz. Przez chwilę spojrzała mu w oczy, po czym ponownie zemdlała. 
Jedno pytanie pojawiło się w jego głowie. "Co ja tu robię? Jest godzina dwudziesta trzecia, a ja siedzę przy nieprzytomnej dziewczynie, którą pierwszy raz w życiu widzę na oczy? I dlaczego 112 nie działa?'' 

          Właśnie wracał z imprezy urodzinowej swojej najlepszej przyjaciółki. Było wesoło. Alkohol, znajomi, głośna muzyka. Nie został tam tylko dlatego, że jego przyjaciele po wypiciu kilku więcej drinków niż było to przewidziane zaczęli się dziwnie zachowywać. Bawiły ich różne głupie żarty, które nie powinny mieć miejsca. Tylko on jeden był jeszcze trzeźwy. 
W pewnym momencie padł pomysł,  żeby zabawić się, dzwoniąc  pod "112". Wszyscy chwycili swoje komórki i na wyścigi zaczęli dzwonić, wymyślając niestworzone historie o rzekomych wypadkach. To było takie zabawne, dosłownie zataczali się ze śmiechu! Wtedy miał już dość. Wyszedł stamtąd jak najszybciej. Nie zwrócili nawet uwagi na to, że go nie ma.  Byli pijani, a w pobliżu nie było nikogo mądrzejszego od nich. Nikogo, kto mógłby powiedzieć "stop!"
Dzwoniąc po kilka razy i wymyślając fikcyjne wypadki, nabierali służby ratunkowe, a tym samym blokowali linie telefoniczne. Żaden z nich nie pomyślał nawet, że gdzieś w pobliżu mogło dojść do tragedii. Dlatego ja nie mogłem się tam dodzwonić. Oni uważali takie zachowanie za niewinne żarty, ja przeżyłem chwile grozy, które na szczęście dla mnie i dziewczyny, zakończyły się szczęśliwie. Dodzwoniłem się do 112 i pomoc nadeszła. Czy na tym koniec?  Szczerze powiem, nie wiem, mam nadzieję, że głupie żarty moich kumpli nie pozostaną bezkarne. Muszą wiedzieć, że 112 ratuje życie, a głupie żarty mogą zakończyć się dla kogoś tragicznie.


autor: Julia Olszewska