OPOWIADANIE
"PECH CZY SZCZĘŚCIE?"
W szkole wiele razy mieliśmy pogadankę o tym, że w razie niebezpieczeństwa trzeba dzwonić pod numer 112. Nie przywiązywałem do tego wielkiej uwagi, dopóki sam nie znalazłem się w takiej sytuacji.
Pewnego razu szedłem ulicą razem z moim kolegą Witkiem. Podczas tej przechadzki zauważyliśmy, że idą przed nami dwaj tajemniczy panowie. Co prawda znajdowali się w odległości ładnych kilku metrów, ale nie dało się ich przegapić: byli postawni, napakowani, ich wygląd wzbudzał respekt. Po chwili doszło między nimi do jakiejś sprzeczki. Ten groźniej wyglądający zamachnął się i z całej siły uderzył drugiego, po czym pośpiesznie odszedł.
- O rany, ale masakra- powiedziałem do Witka, który natychmiast rzucił się sprawdzić, czy ofierze nic się nie stało.
Mężczyzna leżał jak długi z zakrwawioną twarzą - najpewniej stracił przytomność. Próbowałem zapamiętać wygląd napastnika, ale wszystko odbyło się tak szybko...
- Zostaw go, Witek, to jakiś bandzior! Ale Witek mnie nie słuchał. Nachylił się nad leżącym i krzyknął:
-No, na co czekasz, dzwoń!
Dzwonić? Gdzie? Do kogo? Złapałem komórkę i palce same wystukały numer 112.
Karetka przyjechała bardzo szybko, zaraz po niej zjawili się policjanci. Staraliśmy się wytłumaczyć, co zaszło. Okazało się, że obaj mężczyźni - i sprawca, i ofiara, byli poszukiwani przez policję. Wtedy zrozumiałem, dlaczego cały czas w szkole mówili nam o numerze alarmowym. Nigdy nie wiemy, kiedy może nam być potrzebny. A co do ofiary zdarzenia, przemknęła mi przez głowę myśl, że człowiek ten miał pecha spotykając właśnie nas- trafił przecież w ręce policji. A z drugiej strony, może miał szczęście, że go uratowaliśmy?
autor: Monika Marcinkiewicz